W trakcie leczenia najtrudniejsza była utrata włosów
O chorobie dowiedziałam się wiosną zeszłego roku. Pod prysznicem wyczułam zgrubienie na piersi, które zaczęło delikatnie wciągać skórę. To zaniepokoiło mnie na tyle, że udałam się na USG. Lekarz, który je wykonywał powiedział, że to niemal na pewno rak piersi. Poradził, żebym jak najszybciej zgłosiła się do specjalistycznego ośrodka.
Mój podtyp nowotworu to HER2+. Został wykryty w zaawansowanym stadium, miałam przerzuty do płuc i kości. Diagnoza była dla mnie szokiem. Na początku nie radziłam sobie z nową sytuacja. Jednak z czasem poukładałam to sobie w głowie.
Historia Marty
Doświadczenie choroby
Myślę, że dla moich bliskich diagnoza była bardzo dużym stresem. Jednak kiedy pierwsze emocje opadły, bardzo mnie wspierali.
Leczenie zaczęłam od chemioterapii, ponieważ miałam bardzo dobre wyniki, guz wycofał się z piersi i płuc. W kości też nastąpiło uwapnienie. Zostałam zoperowana – miałam operacje oszczędzającą, również oszczędzającą węzłów. Następnie była radioterapia. Obecnie jestem w trakcie immunoterapii.
W trakcie leczenia najtrudniejsza była utrata włosów. To był namacalny dowód, że jestem chora. W moim życiu zmieniło się to, ze stawiam bardziej na siebie. Swoje potrzeby stawiam na pierwszym miejscu, co kiedyś nie było takie oczywiste. Aktualnie jestem stabilna, nie mam żadnych dolegliwości. Wróciłam do pracy i mam się dobrze.
Osobom, które rozpoczynają leczenie mogę powiedzieć, że nie należy się bać. Rak to nie wyrok. Da się go leczyć, nawet jeśli jest w stadium zaawansowanym. Można traktować go jako chorobę przewlekłą długoletnią.